wtorek, 13 maja 2014

Zmagania z oprawą, czyli o ostatnim etapie konserwacji destrukta

Po wielu miesiącach pracy konserwacja destrukta w końcu została zakończona. Zapraszam do poczytania relacji jak to wszystko się odbyło.

Examinis Concilii Tridentini per D.D. Martinum Chemnicium scripti opus integrum, quatuor partes (...), Genewa 1634, sygn. XVII.70, wymiary: 33x22x6cm.

Kiedy blok książki został "uratowany" (o pierwszym etapie konserwacji pisałam we wcześniejszym poście tutaj) nastał moment, aby zająć się konserwacją oprawy i pracami introligatorskimi.
Książka posiada prostą oprawę złożoną z tekturowych okładzin obleczonych pergaminem. Niestety zarówno tektury jak i pergamin uległy daleko idącym zniszczeniom. Tektury były całkowicie zniszczone przez grzyby, dlatego wymieniłam je na nowe, natomiast pergamin, po oddzieleniu go od okładzin poddałam konserwacji. Efekty pracy możecie ocenić sami.




Prace konserwatorskie nad obleczeniem rozpoczęłam od wstępnego rozprostowania pergaminu. Oczyściłam go mechanicznie gumkami, a następnie przy użyciu środków chemicznych rozjaśniłam plamy grzybowe. Niestety plamy były tak intensywne, że nie dało się ich usunąć całkowicie. W dalszej kolejności wyprostowałam pergamin i uzupełniłam ubytki. Do tego celu użyłam nowego pergaminu, z którego wycięłam łatki i wkleiłam je w miejsca ubytków. 

Kiedy pergamin był już gotowy należało go połączyć razem z blokiem książki. „Wstawianie” oryginalnej oprawy w to samo miejsce co pierwotnie i przy zachowaniu pierwotnej techniki wykonania jest trudniejsze, niż gdyby oprawiać książkę w nowy pergamin. W tym przypadku, pergamin trzeba wpasować jak najdokładniej w to samo miejsce co wcześniej. Pomimo starannych przygotowań nie zawsze da się przewidzieć jak będzie "zachowywał się" pergamin. W zasadzie wszystko ma tu znaczenie: wilgotność panująca w pomieszczeniu, czas nawilżania pergaminu, rodzaj i gęstość użytych klejów, kolejność poszczególnych czynności itd., dlatego oprawianiu zabytkowych książek zwykle towarzyszy element niepewności i podwyższony poziom adrenaliny.


Po szczegółowy opis poszczególnych czynności wszystkich fanów zapraszam na koniec postu.
A oto fotorelacja z prac.


Powyżej książka po zszyciu, z zaklejonym grzbietem, przymocowanymi kapitałkami i płóciennymi paskami między zwięzami. Na kolejnych zdjęciach już z dołączonymi tekturami.



Na zdjęciach powyżej strona recto i verso pergaminu po konserwacji.


Aby paski pergaminowe podczas oprawiania książki nie wgniotły się w blok przygotowałam cienką tekturkę z wyżłobionymi miejscami na zwięzy. Na zdjęciu obok - deska z kantem do "wypracowania" przegubu.


A teraz do dzieła.










ZDJĘCIA KSIĄŻKI PRZED I PO KONSERWACJI









 










Na zakończenie specjalnie dla fanów - opis prac introligatorskich

Po przygotowaniu nowych tektury, skaszerowałam je z dwóch stron papierem chińskim i zawiesiłam na płóciennych paskach z międzyzwęźli, zostawiając kilka milimetrów na wciśnięcie pergaminu w przegub. Przed oprawianiem książki nawilżałam pomieszczenie 4 godziny (w pracowni mamy dość sucho, zwłaszcza w okresie grzewczym, a wiadomo że pergaminy tego nie lubią :)). Pergamin smarowałam kilkukrotnie klajstrem przygotowanym z mąki pszennej.Użyłam również nieco rzadszego klajstru do pierwszych smarowań. Łącznie było ich cztery: trzy pierwsze rzadszym, ostatni gęstszym klajstrem. Wybrałam klajster zamiast kleju ze skrobi modyfikowanej ze względu na jego mniejszy skurcz (bardzo dobrze się sprawdził!). Pergamin z nałożonym klejem nawilżał się ok. 40 min. Po tym czasie, kiedy pergamin bardzo dobrze się rozprężył, przykleiłam na niego arkusz papieru czerpanego i prasowałam na stole niskociśnieniowym ok. 1 min. Następnie pergamin nałożyłam na książkę (nie przyklejałam go do tekturowych okładzin - oryginalnie przyklejone były jedynie podwinięcia). W takiej formie książka trafiła do prasy na pół godziny pomiędzy deskami ze specjalnie przygotowanym kantem. Po tym czasie wyjęłam książkę, przykleiłam podwinięcia i z powrotem włożyłam książkę do prasy tym razem na 24 h. Pozostało przewleczenie zwięzów, zamontowanie wiązań i wklejenie wyklejek. Nacięcia w przegubie zaznaczałam igłą, a nacięcie robiłam skalpelem. Następnie przecinałam pasek zwięza na pół, jedną jego część zwilżałam wodą, przewlekałam przez nacięcie i przyklejałam do okładziny. Książka znów powędrowała do prasy. Wykonałam wiązania z nowej skóry i zamontowałam je do okładzin. Wkleiłam wyklejki. Oprawę pergaminową scaliłam kolorystycznie przy użyciu farb akrylowych nakładanych za pomocą gąbeczki (tylko na nowy pergamin).
Jeszcze jedna mała dygresja. Do wklejania pergaminowych łatek bardzo dobrze sprawdził się 15% karuk (klej rybi). Spoina jest bardzo elastyczna i co najważniejsze nie rozchodzi się pod wpływem wilgoci. Pod bezpośrednim działaniem wody klej "uruchamia się", ale w procesie nakładania klajstru na pergamin podczas oprawiania spoina trzymała bardzo dobrze, a pergamin nawilżał się naprawdę bardzo długo.








6 komentarzy :

  1. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie zdawałem sobie sprawy, że mamy w Elblągu taką profesjonalna pracownię. Chętnie obejrzałbym uratowane książki. Czy planowana jest jakaś wystawa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy za miłe słowa. Pracownia w Elblągu istnieje dopiero kilka lat i jej powstanie związane było z powrotem elbląskiego księgozbioru z Torunia, gdzie znalazł się po wojnie. Wystawy w najbliższym czasie niestety nie planujemy. Obecnie jesteśmy zaangażowane w realizację projektu na konserwację XVIII-wiecznych druków, którego zakończenie planowane jest na koniec 2015 roku. Jeśli jednak coś będzie się działo na pewno napiszemy o tym na blogu. Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Praca godna najwyższego podziwu, natomiast to, czego brakuje w tego typu naprawach to rekonstrukcja warstwy tekstowej - dotarcie do pełnego tekstu księgi, np. w bibliotece cyfrowej i uzupełnienie tekstu w miejscach, na których go nie ma, a być powinien (najlepiej byłoby dodać go czcionkami, ewentualnie dobra kaligrafia). Wtedy książka byłaby w pełni odnowiona.

    OdpowiedzUsuń